aaa4 |
|
|
|
Dołączył: 26 Lip 2017 |
Posty: 1 |
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
|
|
|
|
|
|
|
Babunia cos znowu zamruczala.
-A masz czym zaplacic? - spytala podejrzliwie.
Calkiem zbila go z tropu. Kilka lat temu wladyka poswarzyl sie z dzierzawca sasiedniej doliny i w trakcie forsowania wrazego dworca ojciec Szymka padl na polu chwaly (faktycznie w fosie chwaly, skad wylowiono jego cuchnace jeszcze gorzalka scierwo, ale wladyka mial zaciecie krasomowcze). Odtad nie powodzilo im sie z matka najlepiej. Zagon za chalupa nie rodzil dosc fasoli na zime, chatynka z kazdym rokiem pochylala sie coraz nizej i nawet ocieniajaca podworko jablonka obdarowywala ich jedynie malenkimi parszywkami. Wprawdzie Szymek mial dwa swiniaki, podarowane przez wladyke w chwili slabosci, ale predzej rozstalby sie z wlasnym zyciem niz z nimi.
-No... widzicie - zaczal z ociaganiem.
-Co mam widziec?! - zaperzyla sie starowinka. - Czys ty myslal, ze ja tak z dobrego serca bede sie po rosie wloczyc? Ja juz nie mlodka jestem, podagra mnie lamie, zda mi sie raczej na zapiecku grzac i miod popijac, nie golo pod ksiezycem ganiac! Nie zaplacisz, nie dostaniesz! I basta!
-A moze by tak... w naturze, Babuniu?
Wiedzma lypnela ciekawie, bez ceremonii obmacujac go wzrokiem.
-No, no! - cmoknela z zadowoleniem.
Szymek znowu spiekl raka (chociaz wlasciwie nie wiedzial, dlaczego). |
|